Relacja z VI Edycji Rajdu Nocnego Motocykli Zabytkowych w Narolu
Zapowiadał się słoneczny piątek, 5 lipca 2013 roku. Słońce paliło od samego rana. Około godziny 13 nad Lublin nadciągnęły czarne chmury, z których bardzo mocno padało. Wyjazd planowaliśmy na godzinę 13 sprzed "Stokrotki" na ulicy Nałkowskich w grupie na 3 motocykli: WSK M06 Z z 1959r. Krzyśka Jankowskiego, WFM M06 z 1964 roku Maćka Kłosa, oraz moja SHL M11 z 1966 roku Roberta Króla.
Przed startem szybka wymiana licznika w SHL po regeneracji, ostatnie mocowanie podręcznych bagaży... ale o 13:00 ciągle pada deszcz. Decydujemy się o przesunięciu wyjazdy do Narola na 13:30, przygotowania trwają, jeszcze ustalanie trasy wyjazdu, i w końcu deszcz przestaje padać. Na wszelki wypadek założyliśmy kurtki przeciwdeszczowe i zabezpieczyliśmy bagaże workami foliowymi. Nadeszła godzina wyjazdu, jeszcze kilka fotek i ruszamy w trasę, kierunek Bychawa.
Pierwszego puściłem Krzyska BĄK-iem, po nim ruszył Maciek WFM-ką i ja zamykający stawkę na najmocniejszej maszynie z Suchedniowa. Nasze motocykle WFM i SHL były na dotarciu, przejechały niespełna kilka kilometrów po złożeniu. Bardzo krótko cieszyliśmy się poprawą pogody - w lesie Dąbrowa zaczęło porządnie padać grubymi kroplami. Jeszcze przed wjazdem do samej Bychawy WFM-ka Maćka dostała pierwszego zatarcia tłoka, nasza max. prędkość przelotową trzeba było ograniczyć z 60km/h na 55km/h. Przejeżdżając przez Bychawie pogoda się poprawiła, chmury się rozstąpiły wyszło piękne słońce. Zauważyłem pierwsze niepokojące oznaki w motocyklu Krzyśka, puszczanie śmierdzących BĄK-ów z tłumika.
Po szybkim przejechaniu odcinaka naszej trasy Lublin - Wysokie, chwila przerwy dla nas i naszych maszyn, sprawdzenie bagaży, przebranie się z płaszczy przeciwdeszczowych i założenie kamizelek LGW Partyzant. Jeszcze zapytanie Krzyśka jaką robił mieszankę, że tak dymi? Odp.: "Na OKO".
Gdzieś w oddali słyszę "Pierdopęda" - to był "CZARNY". Nie zauważając nas na parkingu w Wysokiem przy trasie "SIEKIERA" z klapkami na oczach pędzi na swojej czarnej strzale SHL M04 przy odkręconej przepustnicy na MAXXA w kierunku Biłgoraja. Jeszcze przepłukanie gardła i ruszamy w dalsza drogę. Obieramy kierunek Szczebrzeszyn przez Turobin. Trasa piękna. chociaż zatruta spaliną zbyt bogatej mieszanki wydobywającej się z BĄK-a. Trasę z Wysokiego przebyliśmy bez poważnych przygód, jedynie przycierał się tłok w WFM ence Maćka. W Szczebrzeszynie obraliśmy kierunek Józefów, poprzez malownicze okolice rezerwatów przyrody. Na trasie mijamy pierwsze ekipy na motocyklach zabytkowych w większych i mniejszych grupach odpoczywających na poboczach w zatokach i pod wiatami przystankowymi. Mijając ich pozdrawiamy Riders-ów z odwzajemnieniem. Dojeżdżamy do Józefowa - parada wkoło Rynku i chwila odpoczynku na parkingu. Korzystając z wolnej ręki zrobiłem kila fotek. Czas nieubłaganie leci, jest godzina 16:00. Wymieniamy parę zdań z grupą siedzącymi przy fontannie starszych panów na temat naszych motocykli. Jedziemy dalej do Stanicy Harcerskiej w Majdanie Sopockim zarezerwować domek i pozbyć się niepotrzebnej na czas rajdu dodatkowej nadwagi. Przed Majdanem Sopockim korzystamy ze skrótu przez las drogą szutrową ok. 1/5 km. Docieramy na miejsce noclegu i mety I etapu rajdu nocnego. Tereny malownicze woda z prawej i lewej no i las, w którym mieścił się ośrodek. Rozładunek i w dalsza drogę: M. Sopocki-Narol. Po przejechaniu kilku kilometrów dotarliśmy do skrzyżowania w lesie bez drogowskazu-kierunek Narol. Chwila na zastanowienie w jakim kierunku się udać. Po niedługiej chwili nadjechał samotny motocyklista z Biłgoraja na stalowym Dnieprze solo z silnikiem BMW, zatrzymał się i powiedział, że nas poprowadzi dalej. W dalszą trasę ruszyliśmy spokojnie na 4 motocykle, chociaż czas nas gonił bo było ok. 17:30. Przed samym Narolem jeszcze tankowanie motocykli do pełna i w trasę. Niestety pierwsze defekty, czy paliwo słabej jakości? Nasze maszyny miały jakiś problem, moja SHL odpaliła dopiero za 3 razem, Maciek też miał jakiś problem z elektryką w WFM, Krzyśkowi poczciwy BĄK odmówił palenia, już wtedy przeczuwałem, że będą z tym motocyklem problemy. Po kilku minutach motór z pycha zaczyna gadać i HURRA, jedziemy. Nasz Partyzant spakował klucze i w drogę. Ruszamy. Wyjazd ze stacji paliw w stronę Narola rzut beretem, a BĄK daje znowu o sobie znać ujechane niespełna 50m od stacji i znowu następne remonty BĄK-a. Dzielny Partyzant modli się przy swojej WSK, sprawdzamy świece-sucha, czyli brak mieszanki. Dochodzi godzina 18:00. Załamany Krzysiek coś tam dłubie, ściąga gaźnik, dmucha, wymienia świecę i klęcząc na kolanach próbuje odpalić BĄK-a. Iskra jest więc dochodzimy do wniosku, że może na pycha odpali przy pomocy Maćka WSK zostaje odpalona, jeszcze ostatni kilometr do START-u w Narolu. Nareszcie, godzina 18:30 i trwające zapisy. Przed nami jest ok. 110 załóg, a mój numer to 111. Wskazania licznika od domu 143km. Na Rynku w Narolu było bardzo dużo osób zainteresowanych startem załóg, chwila przerwy, poczęstunek bigosem, chlebem ze smalcem, sałatkami, oraz kawa, zamiana paru słów z kolegami z Czarnej Brygady.
Dowiadujemy się od innych, że do celu nie dojeżdża "CZARNY", 2 kilometry za Frampolem ma defekt maszyny, wystrzela jemu świeca w SHL M04. Na ratunek do "CZARNEGO" wyrusza Marcin "ROMAN" motocyklem K-750, a z Lublina jedzie z dodatkową głowicą kolega Paweł na BMW R80. Szybki remont, jeszcze przeciągnięcie 1 ze szpilek w cylindrze i w drogę przed zamknięciem zapisów do VI Rajdu Motocykli Zabytkowych udało się dotrzeć naszemu "KILLER-owi" motocykli. Dochodzi 20:00, pierwsi startujący na START, motocykle różnej klasy, począwszy od 50ccm3, a skończywszy na 1000ccm3. W jednej z pierwszych grup startują Partyzanci (drużyna Łopci :Simson, Ural, Avo).
My czyli, Robert K. na SHL M11 Maciek K. na WFM M06, Krzysztof J. WSK Bąk, Rafał B. IRBIT, Paweł Ł. Junak M10, Marcin i Aga K-750, Maciek z Agnieszką IŻ 49, "CZARNY" SHL M04 oraz Wiesław na EMW R 35. Powoli zbieramy się do START-u, dochodzi godzina 22:30. Do przejechania ok. 60km do METY I etapu. Za nami jeszcze 40 motocykli. Ja ustawiam się 3 do START-u, niespostrzeżenie wyciągam kluczyk ze stacyjki, upada gdzieś pod nogi i resztę motocykli , chwila stresu i poszukiwania z latarką, JEST, podnoszę się i tak zaczyna się moja dalsza przygoda. START, przejeżdżamy kilkanaście metrów i czekamy na resztę naszej brygady, po chwili są już wszyscy, ruszamy, 100 metrów potem źle odczytana mapa i kilka kilometrów w plecy. Dalsza trasa przebiegała bez większych przygód. Trasa była mieszana, trochę asfaltu, szutru, polnej drogi, leśnej drogi. PKP-y ciekawe z techniki jazdy i komisja lekarska wojskowa. Przypomniały mi się dawne czasy, dostałem kat.A. Do mety w Majdanie Sopockim dotarliśmy po północy. Na mecie zdanie karty, I etap zaliczony, lufa bimberku i chleb ze smalcem i cebulą na przywitanie w Stanicy Harcerskiej. Parkujemy motocykle pod chmurką przed kwaterą, przygotowanie się do odpoczynku-jeszcze ognisko, kiełbaski, zimne piwo, zapoznanie się z kolegami. Pora na odpoczynek. Do START-u pozostało ok.8 godzin, czas na wieczorną toaletę i spać. Sobota rano pobudka 7.30, słonko pięknie świeci, zapowiada się ładna pogoda, na śniadanie super jajecznica, chleb ze smalcem i ogórkiem, herbata. Po śniadaniu spacer nad wodą, rozpoznanie terenu, nawiązanie nowych przyjaźni, wymiana zdań na temat motorków, usuwanie usterek, przygotowanie do wyjazdu na II etap ok.70km. Przed rozpoczęciem II etapu dojeżdża do nas gościnnie Piotr Orzeł na Motorze z Gruzji, szykuje się z nami w dalszą trasę, jeszcze kawa i kilka chwil do wyjazdu. Dochodzi godzina 10 pierwsze załogi na START w tym część Partyzantki Paweł Ł. I drużyna Łopci, nasza grupa wyjeżdża kilka minut przed 11:00 m.in. Piotr O. Marcin "ROMAN" i Aga, Rafał B. Krzysiek J."JANKOL", Maciek z Żoną, Wiesław, Maciek K. oraz Ja Robert K. na liczniku ponad 200km od domu. START II etapu ze Stanicy Harcerskiej w Majdanie Sopockim poprzez pobliskie lasy, miasteczka i wsie. Jeszcze przed Józefowem mijamy pierwszych pechowców na Jawach 50ccm3, walczą chłopaki z drobnymi usterkami. Trasa biegnie malowniczymi szlakami. Zaliczamy pierwsze PKP-y i dalej w drogę, zaczyna się niezła jazda strome kręte podjazdy i jakieś niebezpieczne uślizgi przedniego koła na zakrętach w mojej SHL. Najlepsze przed nami, skręcamy w dwu kilometrowy szlak wiodący przez piaszczystą drogę leśną, motocykliści z Czech na swoich błyszczących Japoniach z mozołem pokonują pierwsze metry piaszczystej drogi. Jako pierwszy decyduję się na ominięcie ich a, za mną reszta Partyzantki. Nasze motocykle dostały nieźle w kość, chwila postoju przy kapliczce na końcu piaszczystej drogi. Zaparkowane motorki SHL, WFM, WSK Bąk, nagle jakiś szaleniec na wyrwanej spod płotu WSK M06-64 z Krasnegostawu wypada z lasu na wysokich obrotach jeszcze wiraż i stoi obok BĄK-a. Wkleił swą Wuesczynę która po chwili nieuwagi upada w kierunku BĄK-a, który dalej leci na WFM-enkę, na szczęście nie zaczepiając o moją SuHąeLkę. Straty w motocyklach poniósł tylko Maciek od WFM-oberwana klamka hamulca, podrapany błotnik i lekko obtarty zbiornik paliwa, jeszcze szybka reanimacja motóra, dogadanie się ze sprawcą kolizij i w drogę. Dalsza droga biegła malowniczymi wyżynami, dalej główną trasą z Janowa Lubelskiego do Szczebrzeszyna jakość drogi poprawiła się w 100%, postanowiłem dalszą część trasy poprowadzić w stronę Szczebrzeszyna, długie męczące podjazdy dawały znać naszym maszynom, mozolna jazda na II biegu, za to piękne zjazdy, serpentyny wynagradzały nasze męki, zapinam III bieg na liczniku powyżej 80km/h i tak do samej METY II etapu liczącego ok.70km w Szczebrzeszynie na Rynku. Jeszcze podbicie karty drogowej i przerwa. Chłopaki gdzieś poszli na spacer, ja zostałem pilnując naszych poczciwych staruchów, porobiłem kilka fotografii. Rozwiązywanie testów na MECIE II etapu, podbicie karty drogowej przed odjazdem i w drogę. Mija godzina 13:00, palimy maszyny i ustawiamy się na wyjeździe z Rynku, niestety zawracamy, BĄK znowu rzuca palenie. Mijają kolejne stresujące Krzyśka i nas minuty, wymiana świecy-zespawana brak paliwa w dolocie, czyli problem z zasilaniem. Rozebranie gaźnika oczyszczenie i montaż. Po ok. godzinie poprawiamy wyjazd w kartach na godzinę 14:00 BĄK puszcza bąki na pycha i zaczyna gadać, jedziemy w następny etap rajdu. START III etap z Rynku. Na liczniku 268 km od wyjazdu z domu. Słabo opisana mapka problem z rozpoczęciem etapu, po chwili Piotr Orzeł sprawdza wszystkie warianty, JEST, mamy trasę troszkę wspinaczki po drodze z Trelinki, potem zjazd obrzeżami Szczebrzeszyna i wyjazd na drogę kierunek Zwierzyniec. Po dojechaniu do przed ostatniego PKP-u w Zwierzyńcu znowu BĄK przypomina o sobie. W międzyczasie zaliczamy Ja i Maciek kolejny konkurs z papierem toaletowym na szyi i siatkach na kierownicy. Okazuje się powoli, że za nami już nikogo nie ma. Krzysiek w końcu zajrzał do poziomu oleju w skrzyni biegów, SUSZA! Po uzupełnieniu płynów BĄK odpala na pycha, "JANKOL" postanawia zaliczyć jeszcze konkurencje i motór znowu zdycha, postanawiamy podróż kontynuować dalej na dwie maszyny WFM M06 i SHL M11. Krzyśkowi motor odpalamy z pycha i zjeżdża do Majdanu Sopockiego pomijając ostatni PKP. Nasz Partyzant nie poddawał się do końca, wystartował jako pierwszy i popędził jak znikający punkt na swoim BĄK-u. Jadąc dalej jeszcze obserwowałem z daleka czy daje rade, widząc go w Partyzanckiej kamizelce. Zostało jeszcze ok. 30km do METY, nasza prędkość nie przekracza 60 km/h, mijamy lasy, tory, kapliczkę przy drodze, kilka krzyżówek i dojeżdżamy szczęśliwie do ostatniego PKP-u. Kontrola Drogowa, dwóch panów Milicjantów hulajnoga na drodze przy jakimś sklepie GS-owskim. Jakieś pytania test na trzeźwość, jeszcze parę fotek, kontrola czasu 16:30 i w drogę do METY w Majdanie Sopockim. Kilkanaście minut później docieramy cali i szczęśliwi do METY III etapu liczącego 43km. Na liczniku 313km od wyjazdu. Na METE docieramy przed godziną 17:00. Zdaję kartę drogową i z daleka obserwuje czy dotarł Krzysiek, JEST, to dobrze, spadł mi kamień z serca, okazuje się że po ostatnim PKP-ie kilku pobłądziło, a myślałem że jestem 1 od końca. Zaparkowaliśmy motocykle koło domu i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek parę chwil na ogarnięcie i udałem się na Konkurs Elegancji, który odbywał się na pobliskim parkingu przed ośrodkiem. Po ogłoszeniu wyników udało mi się uplasować w połowie stawki, czyli nie tak źle jak na pierwszy raz i to jeszcze z przygodami. Zbliżał się nieubłaganie wieczór, na scenie chłopaki ostro przygrywali, panowie z "Czarnej Brygady" zrobili poczęstunek z pieczonego prosiaczka, był bardzo smaczny, potem kilka browarów i tak zleciał kolejny dzień.
Dnia 7 lipca 2013 o godzinie 8:00 rano nadszedł czas pożegnań, jeszcze śniadanko i w trasę. Do wyjazdu szykowaliśmy siebie i swoje maszyny od samego rana. Mija 09:30 - wyjazd, kila pozdrowień ręką i jedziemy w kolumnie WSK BĄK, WFM M06, SHL M11, Condor, EMW i Irbit. Jeszcze dotankowanie staruchów na pobliskiej stacji w Józefowie, jeszcze Maciek IŻ-em na stacji coś tam naprawiał wyjechał pół godziny przed nami ze Stanicy. Do samego Szczebrzeszyna jechaliśmy bez poważnych usterek i jedynie Maćkowi w WFM-ence tłoka w lesie złapało. Wjeżdżając do centrum Szczebrzeszyna w BĄK-u spawa świecę, przymusowy postój przed rynkiem. Rozdzielamy się. Rafał i Wiesław pojechali w stronę Janowa Lubelskiego, a my w dalszą trasę po kilku minutach kierunek Turobin i dalej przez Wysokie. Przed Turobinem odłączył się Maciek odbijając do teściów na IŻ-u 49. Później przed Wysokim kolega jadący Condorem podziękował i szybciej pomkną w stronę Lublina. Zostało nas trzech: ja na SHL M11, Maciek na WFM M06 i "JANKOL" na BĄK-u. Obierając w Wysokiem kierunek Lublin przez Krzczonów, Piotrków, Jabłonną goniliśmy po zapachu za Krzyśkiem, który łapał bariery dźwięku w WSK-ą. Powoli zbliżaliśmy się do punktu wyjścia. Dojechałem do Mętowa i odbiłem w stronę Prawiednik, Krzysiek pojechał prosto z Maćkiem pożegnałem się przed krzyżówką w Prawiednikach, jeszcze kilkanaście kilometrów lasem i będę w Lublinie. Na wlocie do Lublina przy lesie zauważyłem pierwszy patrol policji od trzech dni, UFFFF. Dojechałem szczęśliwie. Moja przygoda zakończyła się. Na liczniku 436 km godzina 12:00, nasza podróż powrotna trwała niespełna 2,5 h.
Tak minęły 3 dni niezapomnianych przygód, nie żałuje. Dziękuję wszystkim za wsparcie.
Do zobaczenia za rok 4 lipca na VII Nocnym Rajdzie Motocykli Zabytkowych.
Pozdrawiam
Robert Król,
Lublin, 14.07.13
Zapraszam do Galerii.